Jukai Sylwi Tymickiej i Anny Nalazek – dzień przed śmiercią Roshi Małgosi, 22 czerwca 2014 roku
Jukai Sylwi Tymickiej
Kiedy dostałam maila z prośbą, żebym opowiedziała o swoim Jukai, nie mogłam sobie wyobrazić, co miałabym o tym napisać, jak to opowiedzieć i długo czułam, że nie można tego, co się wydarzyło ubrać w żadne słowa...
Przyszło do mnie nareszcie coś, co mogę powiedzieć w tej sprawie:
Jukai jest tym, czym jestem każdego dnia...
Jest godzinami zazen w Zendo i poza nim
Jest wszystkim tym, co wydarzyło się odkąd poznałam Małgosię i uznałam ją za swojego nauczyciela aż do jej odejścia, a nawet poza to odejście...
Jest moim głębokim przywiązaniem do Roshi i do Sanghi i moim powolnym godzeniem się na fakt, że już Małgosi w tej formie, w jakiej się znałyśmy, nie spotkam, rozpoznaję ją w różnych innych formach, zdarzeniach, oddechach i wciąż czuję z nią relację i bliskość bez żadnego braku.
Zawsze więc i ceremonia Jukai – najprostrza, jaką w życiu widziałam – i Moja Nauczycielka - Mistrz, są blisko we wszystkim co się w moim życiu wydarza.
Cały kontakt z Roshi i Jukai i moje niedokończone Raksu przypominają mi, że dla mnie życie jest działaniem i dzieleniem się, że praktyka Zen nigdy nie była wyłącznie moją praktyką i zawsze czułam się takim przekaźnikiem, który umożliwia praktykowanie innym i w tym odnajduję ducha naszej Sanghi i Jukai i Małgosi. Udostępniam więc pomieszczenie, żeby ludzie mogli usiąść w Zazen , prowadzę zajecia żeby mogli nauczyć się uważności i żyję tą uważnością z docenianiem z radością i z pasją każdego dnia :), świadoma tego, że moje szkolenie jest ledwie rozpoczęte, a droga pełna niespodzianek.
Tak więc nie ma dnia, zebym nie myślała o Roshi i o tym krótkim Jukai – i wiem, że to wydarzenie i spotkanie jest dla mnie źródłem niekończącej się inspiracji.
Sylwia
« lista artykułów